Jest takie zdjęcie w archiwach naszego stowarzyszenia, które zawsze wywołuje (i zawsze będzie wywoływać) u mnie wzruszenie.
To zdjęcie, które wielu z Was kojarzy być może z profilem fejsbukowym Stowarzyszenia Nasze Kalety.
Jest stare, może niewyraźne, może nieskadrowane, może chaotyczne.
Ale jak wiele mówi o naszym Stowarzyszeniu, o naszych dawnych sukcesach, projektach, o nas samych.
To zdjęcie wykonane zostało w grudniu 2011 roku w warszawskim centrum Nauki Kopernik.
Rok 2011 wydaje się w zupełnie innym życiu, w innej epoce. Ale wtedy to właśnie jako młodziutka organizacja pozarządowa zaczynaliśmy działać na rzecz lokalnej społeczności, na rzecz mieszkańców naszego miasta, na rzecz naszych dzieci. I już wtedy uczyliśmy sie twardej prawdy naszych czasów - że sam zapał i najlepsze nawet pomysły, nie wystarczą, i że na wszystko potrzebne sa pieniądze. A przecież stowarzyszenie, jak większość organizacji pozarządowych robi dobrą robotę działając niekomercyjnie. Utrzymuje się i finansuje projekty z własnych składek i grantów czy darowizn.
Ludzie do Stowarzyszenia Nasze Kalety przychodzili i odchodzili. Bo jednak wolontariat to praca cicha, niewdzięczna i trudna. Wymagające wielkiego samozaparcia, wytrwałości, sumienności, zapału, uporu, sporej wiedzy i często bardzo pokory.
Nieraz spotykam się z pytaniem "po co wy to robicie?". Ktoś, kto tak pyta, nie zrozumie. Bo ten, kto rozumie, nie zapyta. Społecznikiem się jest lub nie.
Jak spojrzycie na to zdjęcie zobaczycie Ludzi, którzy od początku tworzyli naszą organizację, którzy może nieraz wbrew sobie i pod górkę, pomagali pracować nad projektami i bardziej lub mniej nierealnymi pomysłami, które rodziły się pod jabłonką, albo na spotkaniach. Naszych - wtedy - wolontariuszy i przyjaciół - a dziś członków stowarzyszenia. Ludzi, którzy razem z nami uczyli się na własnych błędach, popełniali pomyłki i wpadki. Zobaczycie tam Ludzi, którzy dali nam (i Wam) to co najcenniejsze - swój czas, pracę własnych rąk.
Ale zobaczycie tam też Twarze Tych, którzy odeszli na zawsze. Bo tak chciał los.
Zobaczycie też dzieci, te dzieci, które na pierwszym planie trzymają napis ENEA, właśnie wkraczają w swoją dorosłość, za chwilę będą pisały swoje matury.
Młodzież, tak licznie uczestnicząca w tamtej - naszej pierwszej - wyprawie edukacyjnej, dziś skończyła studia, czasem niejedne, wielu z nich ma już swoje własne rodziny, dzieci. Wszyscy wyrośli na mądrych, otwartych i ciekawych świata Polaków. To oni teraz tworzą naszą rzeczywistość, z wieloma z nich kontakt mamy do dziś.
Dlaczego ENEA? Dlatego, że to właśnie ENEA była naszym pierwszym grantodawcą. Dzięki tamtemu - naszemu pierwszemu - grantowi wyprawa do Kopernika mogła się wydarzyć. To ENEA dostrzegła w malutkiej organizacji, z malutkiej miejscowości potencjał i to właśnie ENEA w nas uwierzyła wtedy, gdy nie wierzył w nas nikt.