
Nie każdy jednak wie, że poza tymi dużymi, dobrze prosperującymi zakładami istniały też mniejsze, prywatne. Przykładem mogła być kuźnica, która istniała jeszcze w XX wieku, a stała tam, gdzie obecnie jest sklep Maluch - na terenie jeszcze w zeszłym wieku nazywanym Zawodziem. Na Jędrysku istniała kuźnia Lipińskiego - w której za młodych lat pracował mój pradziadek, Emil Lipiński.
A co z dawnymi śladami hutnictwa, które nie zostały nawet nigdzie udokumentowane?
A co z dawnymi śladami hutnictwa, które nie zostały nawet nigdzie udokumentowane?
Okazuje się, że mieszkańcy Jędryska mają je na wyciągnięcie ręki, bowiem na górce zwanej zwyczajowo Wilczą. Będąc na spacerze z panią Ewą Wicher - również pasjonatką historii - obejrzałyśmy razem ślady po tych miejscach, zwanych mielerzami. Mielerze to były stosy drewna ułożone i przykryte tak, aby prowadzić jego powolne spalanie przy ograniczonym dostępie powietrza, aby powstał węgiel drzewny. W miejscu, gdzie na górce prawie 10 lat temu miała miejsce wycinka drzew, i nie zostały posadzone jeszcze nowe, doszukałyśmy się kilku widocznych gołym okiem miejsc, gdzie w darń są powbijane kawałki węgla drzewnego.
Według słów pani Ewy, wypalanie węgla w tych lasach mogło mieć miejsce w XIX, a nawet w XVIII wieku. Niesamowite jest zatem, że mimo takiego upływu czasu, wszelkich wycinek, opadów, burz i powodzi które przeszły przez Kalety, ślady w ziemi nadal zostały. Wypalanie węgla drzewnego ściśle wiązało się niegdyś z przemysłem hutniczym, gdyż na przykład żelazo wypalano w piecach hutniczych opalanych właśnie węglem drzewnym. Węgiel drzewny wypalany w tutejszym lesie mógł zatem posłużyć w kuźnicy w Jędrysku jak i w innych pobliskich dzielnicach i miastach.
Pani Ewa twierdzi, że wypalaniem drzewa niekoniecznie zajmowali się mieszkańcy Kalet. Często robili to pracownicy leśni, którzy przemieszczali się z lasu do lasu, wykonując takie prace, które akurat były konieczne.
Na spacerze z panią Ewą poznałam również etymologię nazwy góry Wilczej - dziadek pani Ewy, Kazimierz Gabryś, opowiadał, że w latach przedwojennych były tam wilcze jamy. W czasach wojny większość wilków w Polsce została zastrzelona. Z kolei pani Ewa z dzieciństwa pamięta, że na górce były lisie nory. Teraz późnym wieczorem można spotkać w naszym lesie sarny, dziki również zostawiają po sobie ślady, rozkopując ściółkę leśną.
Pani Ewa pokazała mi również ślady po małej sadzawce - jeziorku - zaraz za górą Wilczą. Jeszcze moja mama pamiętała to jeziorko, mówiła, że kąpała się w nim jako dziecko, a więc gdzieś w latach 80. Na skutek działania Huty Miasteczko jednak okoliczne grunty w dużym stopniu wyschły, co widać na przykład po źródełku na Blochlach, czy po śladach po tej sadzawce, która teraz jest już tylko polaną, a ślady po istnieniu tutaj jakiejś wody to rosnące w tym miejscu mech i rośliny porastające przeważnie rzeki i jeziora.
Zdjęcia z wyprawy znajdziecie Państwo tutaj:
Zdjęcie lotnicze okolicy górki Wilczej zostało zakupione przez portal https://pzgik.geoportal.gov.pl/imap/,
a czerwonym kółkiem zaznaczyłam miejsce, w którym było kiedyś jeziorko.